ALARM! ALARM!!!

Odgłos syreny (wczesnego ostrzegania)

Kiedy słyszę syrenę, najpierw nie dowierzam, potem miękną mi nogi a na koniec żołądek doświadcza ogromnego ścisku…

Może już macie dosyć tematu wojny. Może już nie możecie patrzeć na moje posty na fb. Myślę, że z jednej strony są one oznaką wielkiej bezradności, z drugiej jednak są protestem wobec tego, co się dzieje tu na Bliskim Wschodzie. Nie jest moim celem wołanie o pomoc, wsparcie, słowa pocieszenia. Sam podjąłem decyzję, by znaleźć się w tym regionie w tak trudnym czasie. Bardzo chcę podzielić się z Wami tym, co przeżyłem, zobaczyłem i usłyszałem. Jestem przekonany, że ta rzeczywistość jest obca wielu z nas. Znamy obraz konfliktu z mediów, które często pokazują wybiórcze fakty, krew i śmierć (to, co jest chwytliwe). Postanowiłem podzielić się z Wami kilkoma wydarzeniami z ostatnich dwóch dni.

Do weekendu mieliśmy kilka dni spokoju . Sytuacja zmieniła się w poniedziałek. Wtedy powróciły ostrzały południowych i centralnych części Izraela. Niestety stało się to jeszcze przed zakończeniem zawieszenia broni, które zostało przerwane przez Hamas kilka godzin przed 24.00 (W Beer Szebie rakiety uderzyły przed 16.00).

Był poniedziałek, siedziałem w swoim pokoju, odpoczywałem i w pewnym momencie usłyszałem, jak to mówią Izraelczycy – „bumim”. Zatrzęsło ziemią. Nie było syreny ostrzegawczej! Miałem nadzieje, że to była jakaś przejeżdzająca ciężarówka z kamieniami na pace. Oczywiście tak sobie wmawiałem, wiedząc co oznaczają tak mocne wstrząsy…

Tego dnia zaplanowaliśmy z przyjacielem wyjazd do Tel Awiwu. Postanowiłem zatem pomimo zaistniałej sytuacji wyjść z domu i pójść na dworzec autobusowy oddalony o około 2 km, by złapać autobus po godzina 16.00. Z tego wszystkiego zapomniałem, że nic nie zjadłem. Przypomniał mi o tym głód, który nasilał się z każdą chwilą, gdy zbliżaliśmy się do Tel Avivu. Spotkaliśmy się tam z kilkoma osobami…

Postanowiliśmy wrócić z Tel Avivu autobusem po 22.00. Czekaliśmy na dworcu autobusowym na nasz autobus. Siedzieliśmy w poczekalni. W oddali słychać było jakąś łupankę techno, która zagłuszała wszystkie moje myśli. Ktoś spał na ławce obok. W pewnym momencie usłyszęliśmy odgłosy zestrzelonych rakiet. Czuć było bardzo mocny powiew powietrza, który poruszył drzwiami hali poczekalni. Poderwaliśmy się. Spojrzeliśmy na siebie. Pewna kobieta wybuchnęła płaczem, usiadła. Ktoś z jej bliskich zaczął ją uspokajać. Reszta ludzi wyszła przed halę, by przypatrywać się temu, co działo się na niebie. Powróciło to samo pytanie, które zadałem sobie wcześniej w Beer Shebie – „Czemu nie było syreny?”. A nawet jeśli nawet ktoś postanowiłby nas ostrzec, to obawiam się, że nie przebiłaby się przez huk techniawy dochodzący z pobliskiego „kiosku”. Może jednak odległość od zaistniałej sytuacji była na tyle duża, że nie było potrzeby nas informować o zagrożeniu…

Wracaliśmy do Beer Szeby, wtedy napisałem te kilka słów:

Nad Izraelem płacze niebo, ognistymi łzami nienawiści.

I każda z nich rozrywa ziemie i wiele serc rozrywa.

Nad Gaza tez się zaczerwieni, jasno się zrobi w środku nocy.

Nie to nie słonce, nie to nie gwiazdy…

Aplikacja „Cewa Adom” /צבע אדום/, którą ściągnąłem na mój smartfon, nieustannie informowała mnie o wystrzelonych rakietach i alarmach w wielu miejscach w Izraelu – Otef Aza (miejscowości okalające Strefę Gazy), Aszkelon, Aszdod, Otef Aza, Aszdod, Aszkelon, Beer Sheba, Jerozolima?! Ciągle słychać było pikanie aplikacji… Co kilka minut kolejna rakieta i kolejna i kolejna… Kilka dni wcześniej odwiedziłem Aszdod, piękne nowoczesne, nadmorskie miasto leżące około 50 kilometrów na południe od Tel Avivu, które podobnie jak Aszkelon jest częstym celem rakiet Hamasu. W zeszłym tygodniu podczas zawieszenia broni udało mi się dotrzeć do Sderot – jednej z najbardziej ostrzeliwanych miejscowości leżących przy granicy z Gazą, Udało mi się porozmawiać z kilkoma młodymi osobami. W trakcie trwania konfliktu średnio alarm wybucha około 25 razy dziennie SIC! Mieszkańcy Sderot mają jedynie 15 sekund na to, by się schować. Pod spodem załączam zdjęcie przystanku autobusowego, który pełni funkcje schronu oraz części domu, która jest jednocześnie schronem. Tak budynek jaki i przystanek zbudowane są z bardzo grubej warstwy żelazo-betonu.

sderot merchav mugan
sderot przystanek

Częśc domu w Sderot, służąca jako schron                Przystanek – schron

Schrony na południu Izraela są naprawdę wszędzie. Wczoraj syrena „złapała” mnie i mojego przyjaciela w kawiarni. Pierwsze, co robię podczas alarmu to szukam napisu „מרחב מוגן” /Merchaw mugan/ oznaczający schronmiejsce schronienia (tak naprawdę to szukam, go też nawet, gdy nie ma alarmu) lub pytam się o niego pracowników, o ile znajduję się w jakimś sklepie lub miejscu usług. Mam 45 sekund do wybuchu, przemieszczam się do schronu jak najszybciej, starając się opanować panikę i spokojnie podążać w bezpieczne miejsce za innymi ludźmi. Gdy drzwi schrony się zamykają, oczekujemy na uderzenie/a. Wymieniamy się opiniami „zestrzelili…”, ” Jeden wybuch o i drugi, nie jeszcze trzeci. Aż trzy?!”, „A może jednak rakieta w coś uderzyła”. Skuteczność zestrzeleń rakiet Hamasu przez Żelazną Kopułę – „כיפת ברזל” /Kipat barzel/ wynosi koło 87 %. To naprawdę sporo.

lemerchavmugan

Napis, którego wszyscy szukają podczas alarmów – „W kierunku schronu”.

Izraelczycy różnie się zachowują podczas alarmów. Niektórzy są bardzo poważni, inni starają się żartować. Po kilkudziesięciu sekundach oczekiwania, słychać „bumim”, pozostajemy w schronie jeszcze kilka minut (trzeba uważać na spadające odłamki rakiet) i wszyscy wychodzimy na ulicę, wracamy do swoich zajęć, do kaw, falafli, sznycli pozostawionych na stolikach barów i restauracji. Wsiadamy do samochodów, uśmiechamy się, rozmawiamy, snujemy plany na przyszłość. I tak za każdym razem. Choć ja osobiście potrzebuję trochę czasu, by się uspokoić i dojść do siebie. Średnio koło godziny… Obyłem się już z tą rzeczywistością, ale nadal jest ona dla mnie zaskakująca i trudna…

Od wczoraj sytuacja wygląda na bardziej skomplikowaną. Natarcie trwa. W ciągu ostatnich dwóch dni wojsko izraelskie zbombardowało budynki w których znajdowali się przywódcy Hamasu. Zginęło ich aż trzech. Widać wzmożony atak. Dodatkowo dziś szabat. W Beer Shebie było dziś kilka alarmów. Ja byłem świadkiem dwóch. Koło godziny 12.00 wyszedłem do centrum. Było upalnie, nie wiem ile dokładnie ( ok +40). Wszedłem do marketu zrobiłem zakupy. Wyszedłem, postanowiłem, że usiądę w jakimś miejscu, by się czegoś napić. Przeszedłem koło 100 metrów i nagle rozlega się okropny, pisk, dźwięk, wycie syreny. Aha, mam 45 sekund. Rozejrzałem się. Dostrzegłem po prawej stronie budynek, jakiś biurowiec, wszedłem do niego pospiesznie i niechlujnie zapytałem – „יש פה מרחב מוגן?”/Jesz po merchaw mugan?/ Czy jest tu schron? Człowiek, który stał w hallu wskazał go ręką i zaprosił mnie do środka. Portierowi się nie spieszyło. Wyszedł przed budynek. Porozglądał się, zaprosił jeszcze jednego człowieka do środka i w końcu dołączył do nas. Nastała cisza. Po chwili słychać kilka mocnych uderzeń. Jedna z 3 rakiet nie została zestrzelona. Zniszczyła kilka samochodów. Nikomu nic się na szczęście nie stało. Po kilku minutach opuściłem schron, doszedłem do kawiarni Aroma, usiadłem i zacząłem czytać książkę poświęconą rozwojowi języka włoskiego a potem inną napisaną przez jednego z synów założycieli Hamasu, który okazał się izraelskim szpiegiem, jej tytuł to – „Syn Hamasu”, szczerze polecam. Siedząc i czytając usłyszałem pewne zdanie –„אני שונא אזעקות”/Ani sone azakot/- „Nienawidzę alarmów”. Wypowiedział je młody człowiek poruszający się o kulach do swojego kolegi siedzącego na wózku inwalidzkim. Zrobiło mi się bardzo smutno. Pomyślałem o wielu osobach, na ulicach widziałem wielu staruszków ledwo przebierających nogami… Już nie myślałem o tym, jak radzą sobie starsi i niepełnosprawni podczas alarmów…

beer sheva dymek po rakiecie

Po wyjściu ze schronu sfotografowałem małą chmurkę, która pozostała po zestrzeleniu rakiety Hamasu przez Żelazną Kopułę.

W Aszdodzie jedna rakieta uderzyła w trzypiętrową synagogę. Kilkadziesiąt osób zostało rannych. Kilka osób było w szoku pourazowym… Niestety inna z rakiet uderzył w budynki pewnego kibucu na obszarze Negewu. Zginął 4 letni chłopiec… Godzinę temu kolejny alarm złapał mnie w toalecie. Nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać. Postanowiłem jeszcze umyć ręce i grzecznie zszedłem na klatkę schodową (bezpieczny obszar).

W tym czasie Izrael odpowiada ogniem. Mam wrażenie, że sytuacja się zapętla, nasila… Coraz więcej ofiar po obu stronach…

Similar Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *